piątek, 10 lipca 2015

do something, do nothing

Po powrocie z Ivanovki uznałam, że dobrze jednak byłoby popracować. W sumie nie mając żadnych innych zadań od Ilii, niż MYŚLENIE o projekcie mapy Biszkeku i miejsc, które mamy na niej uwiecznić, postanowiłam po prostu iść do studia i posiedzieć tam z nimi.

W studiu znów zastałam Valerie - dziś wyglądającą jak modelka. Miała super fryzurę - warkocze do pasa, białe jeansy, bluzeczka w panterkę i szpilki na 10- centymetrowym obcasie. Przy jej zgrabnej figurze i ślicznej buzi popadłam w ogromny zachwyt, bo jako matka 3- letniego synka też chciałabym kiedyś tak wyglądać.

Nie mniej jednak musiała pracować, więc po prostu sobie usiadłam z boku i patrzyłam, co grzebie w komputerze. Potem przeszedł Deniz. Nauczyciel fotografii, który właśnie wrócił z Issyk Kul - oczywiście pięknie opalony i zmęczony. Poszliśmy razem do bufetu. Taki bufet, jaki możecie sobie wyobrazić bardzo akcentując słowo BUFET.
Nie robiłam zdjęć, bo głupio tak przy profesjonalnych fotografach strzelać fotki wszystkiemu co się nawinie... I tak już popadam w jakąś wręcz obsesję, aby wszytko uwieczniać, więc muszę czasami odpuścić.

Deniz nie potrafi mówić po angielsku i wychodzi na to, że moglibyśmy rozmawiać po rosyjsku - bo w sumie ja lubię ćwiczyć - chociaż wiem, że dla nich mój akcent zmienia połowę znaczeń. Ale Valerie na prawdę pięknie mówi po angielsku i widać, że jej się to podoba (z resztą mi też), więc bawiliśmy się w tłumaczenia.
W sumie to oni mówili po rosyjsku - ja wszystko zrozumiałam, ale Valerie znów mówiła mi po angielsku, ja jej odpowiadałam itd.

Doszliśmy ostatecznie do całkiem dobrych wniosków - Deniz zaproponował mi, abym mu jutro towarzyszyła na otwarciu sklepu. Tzn. on tam jest wynajęty jako fotograf, a ja mogę się z nim zabrać i może porobić mu zdjęcia, jak pracuje. Jak dla mnie super. Valerie na szczęście pójdzie z nami - nawet nie szczęście ze względów lingwistycznych - tylko sklep, którego otwarcie będzie uwieczniać Deniz, jest to sklep z damską bielizną, co dla niego ponoć jest dość krępujące.
Całkiem niezły początek współpracy.

Po wizycie w bufecie Deniz poszedł do domu odpocząć, a ja z Valerie pozostałam w Neformat i postanowiłam pomęczyć ją swoimi zdjęciami. Mam ich mnóstwo i to z wielu miejsc w Europie, czy w Polsce i biedna musiała podziwiać przez półtorej godziny moje dzieła. Przy okazji poznałam Dianę - żonę Ilii.

Około 18 przyszedł Ilia i jakoś się tak wszystko kręciło do około 18.30., kiedy to zaczęły się zajęcia z uczniami kursu podstawowego. Ilia jest bardzo dobrym nauczycielem i pasjonatem, co widać, gdy trzyma aparat. Ma duże poczucie humoru i świetny luz w kontakcie z publiką. Znakomicie tłumaczy i mimo, że objaśniał techniczne pojęcia po rosyjsku - rozumiałam 90%. Co nie zdarza mi się często i byłam z siebie dumna.

Zajęcia były o wartości głębi przysłony, czasie naświetlenia i ISO. Bardzo ciekawie i sympatyczna atmosfera. Uczestnikami nie byli tylko młodzi ludzie, ale też dwie panie - takie już starsze, takie gospodynie domowe. Jak dla mnie bomba. W poniedziałek wybiorę się z nimi na zajęcia praktyczne.

Większość z nich ma tu aparaty firmy Canon. W ogóle mało kto ma Nikony. Och, outsiderzy... 

A i Ilia dodał nam kolejne ważne zadanie - wręcz nie wiem, jak sobie z nim poradzić!.. Mamy wymyślić nazwę dla naszego projektu z mapą. 
I jutro jadę z Ilią, Dianą i ich przyjaciółmi i możliwe, że z Seyyadem także, na ryby. Wyjazd integracyjny! 

I aby uzupełnić wątek architektury Biszkeku - tym razem zdjęcia nowych i nowoczesnych budowli. Tu  nie tylko socrealizm.







Prawda, że takie zdjęcia są nudne?... I zazwyczaj są to pojedyncze budynki. I są to budynki hoteli, bądź galerii handlowych.

Poza tym miasto tętni życiem i dzieją się ciekawe rzeczy.



             

1 komentarz: