wtorek, 7 lipca 2015

Co zrobić? Wyjechać!

Podjęłam intensywne  przygotowania do wolontariatu  z AIESEC.
Przeprawa Poznań - Berlin - Istambuł - Biszkek.

Niecałe dwa miesiące nowych znajomości, miejsc, wyzwań społecznych i projekt L'art.

Global Citizen
Miałam o tyle łatwiej, że byłam członkiem AIESEC przez kilka miesięcy. 
Co do samego uczestnictwa- najlepiej sprawdzić samemu. Dużo przydatnych rozmów, ciekawe projekty i możliwości. Ale nie dla każdego ten styl jest odpowiedni.
Znając organizację od środka nie było w moim przypadku dodatkowych pytań. A wręcz postawiłam na pewne ślepe zaufanie, że jakoś to będzie.

Zdecydowałam się na wolontariat z AIESEC ponieważ w sumie nie mam większych oczekiwań, a znam formułę organizacji i wiem, czego się spodziewać, a na co warto uważać... Same projekty są ciekawe wszędzie- w każdym kraju, na każdym kontynencie można znaleźć ciekawy projekt. 
Program Global Citizen jest tworzony przez studentów dla studentów. Najczęściej taki projekt trwa 6 tygodni i daty zależne od wolontariatu.

Rekrutacja
Dokładnie wyjaśniając, jeśli Ktoś chciałby się na coś takiego porwać- najlepiej skontaktować się z jakimkolwiek członkiem organizacji, który powinien wskazać kontakt do odpowiedniej osoby. 
Potem należy się zarejestrować na stronie, gdzie wypełnia się informacje o sobie i swoich umiejętnościach i oczekiwaniach, zawiera się CV itd.
Po pewnym czasie powinna przyjść na pocztę, podaną przy rejestracji, wiadomość od AIESECera, o rozmowie rekrutacyjnej.
Nie ma się czego obawiać. Zazwyczaj jest to sympatyczna pogawędka o Twojej osobie i światopoglądzie, mająca na celu przebadanie, czy na pewno osoba chętna zdaje sobie sprawę, że jedzie na wolontariat (a nie na wakacje w kurorcie) i czy jest zdolna komunikować się w języku obcym. 

Po takiej rozmowie można szukać sobie projektu. Jeśli Ktoś ma większe z tym problemy warto trochę się ponarzucać odpowiedzialnemu AIESECerowi - od tego w końcu jest :) 
Wolontariaty AIESEC są płatne - ile, zależy od Komitetu i czasu.

Poza tym warto przemyśleć dokładnie, co chce się robić na wolontariacie. Bo będzie się musiało jednak coś robić :) 
Niektóre projekty są bardzo kiepsko opisane. Nie mniej jednak gdy już się zaaplikuje odbywa się kolejną rozmowę - z osobą z Komitetu z miejsca, do którego się aplikuje. Wówczas podczas rozmowy można się o wszytko wypytać.

Warunki
To od projektu zależą warunki opieki nad wolontariuszami. Niekiedy zagwarantowane jest mieszkanie dla wolontariuszy, czasami mieszka się u Host Family, a czasami trzeba samemu za wszystko sobie opłacić.
Bywa, że przy niektórych projektach ma się zagwarantowane jedzenie podczas dni pracy.
A także zdarzają się projekty, gdzie ma się zagwarantowane wszystko.
Wolontariusz już powinien sam sobie przekalkulować i mierzyć siły na zamiary.

Warto zwrócić na to uwagę, że jak Ktoś się już podejmuje, to musi liczyć głównie na siebie. Pamiętajmy, że AIESEC jest organizacją studencką, a co studenckie bywa nieprzewidywalne. 
Co może przynieść zarówno dodatnie i ujemne konsekwencje. 

Moja rekrutacja trwała może tydzień... Dwa. Nic bardziej emocjonującego. 
Najzabawniejsze były rozmowy przez Skype z osobami z różnych Komitetów. Aplikowałam na projekt do Kantonu - i ta rozmowa była przezabawna, bo w sumie dziewczynie wysiadła kamera i jej nie widziałam, jej angielski był naznaczony azjatyckim akcentem i trwała 2 i pół godziny... 
Po takim czasie produkowania się po angielsku non stop nie wiedziałam, gdzie jestem i co mówię.
Ale na ten projekt także się dostałam, więc nie zawsze cierpienia nie są odkupione :)

Moje przeżycia 
Po odbyciu w sumie trzech rozmów dostałam się na dwa projekty- bo w tym trzecim miałam problemy z komunikacją (tak w życiu też bywa). Dostałam się na projekty w Kantonie w Chinach i w Biszkeku w Kirgistanie.
Po ciężkich rozmyślaniach (jestem tylko babą i mam problemy decyzyjne non stop), posłuchałam radę mojej Mamy i wybrałam projekt w Kirgistanie.

Zadecydowała zimna kalkulacja, która teraz mi się bardzo opłaca. Do Kirgistanu obywatele Polski nie potrzebują wizy na okres do 60 dni - czyli odeszły koszty związane z tą formalnością plus wyjazdem do Warszawy do ambasady czy inne formalności. 

Wydatki przed podróżą
W Chinach jest zagrożenie o wiele większą ilością chorób, niż w Kirgistanie- chociażby malarią. I jeśli miałam tam brać udział w projekcie, gdzie miałam pracować z dziećmi z różnych środowisk, musiałabym się zabezpieczyć szczepionkami chociażby. Kolejny plus dla KG.

Nie mniej do Kirgistanu także wypada się zaszczepić. Standardowo: tężec, błonica, WZW typu B i WZW typu A (żółtaczka pokarmowa). Z racji, że inne szczepienia miałam aktualne musiałam zrobić tylko jedno na WZW typu A. Szczepienie kosztowało samo 250 zł. Udało mi się zaoszczędzić szczepiąc się w Ośrodku Zdrowia w mojej miejscowości u lekarza rodzinnego - bo prywatnie zawsze ponosi się także koszta wizyty lekarskiej.

Takie wydatki są konieczne, w szczególności, gdy się jedzie pracować z ludźmi i na pewno osoby wybierające Azję czy Amerykę Południową, a o Afryce już nie wspomnę, gdzie służba zdrowia wygląda co najmniej inaczej - warto przemyśleć temat także odpowiednio wcześniej.

Tak samo warto się ubezpieczyć. Sama korzystam z karty Euro26. Wykupienie takiego ubezpieczenia na cały rok, na cały świat (bez uprawiania sportów ekstremalnych) kosztuje 75 zł. Jest jeszcze podobne inne ubezpieczenie dla studentów - Planeta Młodych. Też kiedyś korzystałam. Plusem są zniżki. Ubezpieczenia dla turystów można znaleźć w Internecie albo popytać w biurach podróży.

Bilety
Do samego Kirgistanu opłaca się lecieć liniami Pegasus - tureckimi liniami typu RyanAir. Linie te latają z Berlina.
Ja jednak jako, że na prawdę panicznie się bałam samotnego lotu, wybrałam Turkish Airlines (nie, żeby był większy współczynnik wypadków - po prostu dla mnie zabieg psychologiczny, a ceny aż tak znacznie się nie różniły). 
W Turkish Airlines jest wyższy standard obsługi - jedzenie, mniejszy limit bagażu itd... I linie te latają także z Warszawy. Tyle, że z Berlina są tańsze niż z Polski.
Ale jak ktoś bardzo chce zaoszczędzić to warto wybrać linie Pegasus z Berlina oraz można było poszukać bardzo tanie loty z Pragi. Tyle, że mi się to średnio kalkulowało z racji mieszkania w okolicy Poznania.

Więc wybrałam wylot z Berlina. 30 kg bagażu głównego i 8 kg podręcznego. Bilet można kupić przez Internet - dostaje się bilet na e- mail. W sumie nie trzeba go nawet drukować. Najważniejsze tylko zrobić odprawę online na dobę przed wylotem. 
Przez Internet należy jednak płacić kartą kredytową (której nie posiadałam, ale od czego ma się przyjaciół) lub z konta z niemieckiego banku (w przypadku lotów z Berlina).

Poza tym do Berlina można dojechać Polskim Busem (ok 80zł) lub z Poznania prywatnymi busikami, które w 3 godziny zawiozą wygodnego podróżnika pod lotnisko.


Przygotowanie
Do samego projektu trudno mi się było przygotować w jakiś specjalny sposób. Mój projekt polega na działalności artystycznej wolontariuszy w Biszkeku. Szeroko pojętej działalności... Więc po prostu wzięłam aparat i laptopa.
Tym samym zawsze podczas wolontariatów odbywa się taka impreza jak Global Village. To taki dzień, gdy wszyscy wolontariusze z różnych państw zbierają się w jednym miejscu, biorą ze sobą pamiątki z swoich krajów, czasami jedzenie i czasami prezentują jakieś artystyczne wystąpienia promujące swój kraj.
Impreza otwarta dla oglądających. W Poznaniu też się takie dzieją.
Zaopatrzenie na tę okazję to zdobycze z antykwariatów, outletów i informacji turystycznych. Ulotki, mapki, filmy, długopisy, cukierki i inne.
W sumie to nie jest to najlepiej przygotowana akcja promocyjna Polski, ale i tak dużo czasu i energii poświeciłam wraz z znajomymi, aby chociaż to było. W sumie nakład pieniężny bardzo nas ograniczał.
No mniej więcej jednak coś tam może wymyślę jeszcze- od czego jest Internet.
Zastanawiam się nad częścią artystyczną. Ale chyba nie będę kompromitować Polski moim śpiewem.



Słodycze wzięłam bardziej z myślą o mojej Host Family i ludziach, których tu poznam - innych wolontariuszach, czy po prostu jakiś nowych znajomych...
Przy pomocy Mirka udało mi się zdobyć polskie filmy w rosyjskiej wersji językowej. Kupiłam też trochę polskich bajek na DVD. W Kirgistanie dzieci są wszędzie, więc może się przydać jako prezent. I dwa albumy o Polsce- mimo, że po polsku, zawsze jakieś zdjęcia... Niestety albumy dwujęzyczne nawet w antykwariatach są w cenie.


No to jadę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz